BRACTWO FANTASY
Yliena patrzyła na to wszystko z przerażeniem w oczach,lecz nie mogła się ruszyć.Nie walczyła ani chętnie ani dobrze,wolała unikać tego.Nie zamieniła nawet dwóch słów z nieznajomą,gdy zerwała się z krzesła i wbiegła na górę.Usiadła ciężko na łóżku.
,,Jestem niedojdą''pomyślała chowając twarz w dłoniach.
Offline
-Valentine, najwyższy Kapłan Elantivena.-odparł elf.-A ciągłość tak światłego rodu na pewno należy przedłużyć.-dodal i uśmiechnął się dziwnie.
Offline
- No tak, Valentine, jak zwykle... - zaśmiała sie Pokrzywa, przekraczając próg. - Nie uwierzyłabym, że to ty, gdybyś tego nie powiedział...
Offline
Kobieta prychneła widzac jak dziewczyna uciekła na góre po całym zamieszaniu po czym spojrzała na Velentine.
-Z takimi zwierzetami nie należy przychodzic do karczmy jak nie potrafią sie dobrze zachowac, zabili by tego...-tu spojrzała przelotnie na Dallana-dzieciaka... Jeszcze jego opiekunowie zwaliliby sie panu na glowe i co by było? Ja juz znam takie przypadki... Lepiej nie igrać z rodzicami szczeniaków.
Offline
-Coś z wiara u ciebie słabo. Trzeba bedzie odprawić jakis rytuał, który to naprawi.-odparł Valentine z uśmiechem.-I radze nie mówić "zwierzęta" o dowódcach tutejszych sil zbrojnych.-dodal po chwili.
-Lepiej żebyś się na to nie zgodziła ciociu.-szepnął jej do ucha Rod.
Offline
- Rod, ja wiem, że czasem mogę wydać się staromodna lub niekumata, ale jeszcze załapuje takie aluzje - odparła również szeptem.
Offline
Karen otworzyła drzwi do karczmy, ale zatrzymała się na progu. Było tu tłoczno, głośno i duszno, czyli tak jak powinno być w każdej pożądnej karczmie. Co było nowe, to to że wśród tych obcych twarzy poczuła się dziwnie swojsko. Rozejrzała się dookoła, a przed jej oczami mignęło coś czerwonego - Nie wierzę... - Karen wstrzymała oddech. Chyba jednak nie wszystkie twarze były zupełnie obce - Pokrzywa?
Offline
- Właśnie dlatego wolę nie wiedzieć, co pod tym pojęciem rozumie... - westchnęła cieżko. - Ale dziekuję za troskę, zapamiętam.
Usłyszawszy znajomy głos, obróciła się na pięcie i spojrzałą zdumiona. -Karen?
Ostatnio edytowany przez Pokrzi (2010-01-13 15:53:05)
Offline
-No to może droga ciociu usiądziemy?-zapytal Rod i w tym momencie zwróćił uwage na Karen.-Mnie się wydaje czy skądś kojarzę tę twarz...?-zastanowił sie na głos. W tym czasie Valentine wrócił już do popijanie swojego piwa i rozmowy z kobieta w kaplańskim stroju.
Offline
Karen nie zwracając już na nic i na nikogo uwagi, rzuciła się przytulić siostrę - Pokrzi! Gdzieś ty się podziewała tyle czasu?! Wiesz jak się martwiłam? Gdybym cię tak nie kochała, to od razu bym cię za to zabiła!
Offline
Pokrzywa O mało co nie wywaliła się na podłogę od rozpędu, z jakim dopadła jej Karen. Przytuliła ją i wydusiła z siebie z trudem:
- Słońce... i tak zaraz mnie udusisz, więc co za różnica?
Offline
Karen natychmiast zwolniła uścisk - Wybacz... - uśmiechnęła się niepewnie - Po prostu nie sądziłam że będę musiała czekać 100 lat żeby znów cię zobaczyć... - w tym momencie zwróciła uwagę na towarzysza Pokrzywy - A to kto?
Offline
- Pamiętasz tego małego wnuczka Wujka Wilka? Wiesz, tego małego chłopczyka, który latał w pieluchach i zmusił mnie do ganiania po całym zamku, żeby znaleźć jego mamę? To właśnie jest Rod - zakończyła z promiennym uśmiechem.
Offline
- Ty jesteś Rod? - przed oczami Karen pojawił się szereg obrazów. Rod grymaszący przy jedzeniu, Rod płaczący po stracie ulubionej szmacianej lalki, Rod chowający się pod stołem... - Ty to dopiero urosłeś - dodała, patrząc wymownie na niewątpliwie wyższego od niej mężczyznę
Ostatnio edytowany przez Kapela (2010-01-13 16:21:49)
Offline
- E tam, wyrósł... poczekaj aż da ci odczuć, jak jego ego wyrosło... - zaśmiała się. - A teraz nie róbmy mu już wstydu, bo jeszcze się biedak będzie musiał przyznać do swoich wyczynów z biblioteki...
Offline
Asael odszedł na bok i dołączył do krasnoluda.
- Wybacz Khornie ale wiesz jakie mam przyzwyczajenie aby nazywać ludzi których szanuje mistrzami.Masz zamiar wrócić do Devox czy arcymistrz Vexil wysłał Cię na dłuższą misję ? - zapytał ściszając głos.
Offline
-Jeszcze jedno słowo o moich dziecinnych wybrykach a pozamieniam was w myszy drogie ciocie.-powiedzial z promiennym usmiechem Rod.-Jestem przecież Mistrzem tutejszel gildii magów i muszę dbać o reputację.
Offline