BRACTWO FANTASY
W głowie Pokrzywy zrodziło sie niejasne podejrzenie.
- Może nie łączyły nas prawdziwe więzy krwi, lecz tak... był dla mnie wujem...
Offline
Asael skrzywił się nieco
- I pewnie są okrojone jak to odpisy ?
Jednak usiadł przy stole i otworzył pierwszą księgę.Dotyczyła Hatanauru i jego mitycznych wojowników.Chłopak wyjął z torby swój własny notatnik i zaczął w nim notować co ważniejsze punkty i szkicował rysunki.Lektura okazał się baaardzo ale to bardzo ciekawa.Książka traktowała o kodeksie samurai'ów jak i sztukach wojennych jakie praktykowali.
Następna księga była oprawiona w czarną skórę.Nie miała żadnego tytułu.Jedynie na pierwszych stronach starannym pismem wykaligrafowano imię i nazwisko jak później przeczytał Asael szpiega cesarskiego.Był bezpośrednim uczestnikiem wojny z Decimalsami.Brał udział w bitwie która rozegrała się niedaleko Elros, a także uczestniczył w szturmie Bractwa na siedzibę Decimalsów gdzie poległ jeden z wspanialszych ludzi Bractwa,Areobix.Kronika urywała się na uroczystym odsłonięciu pomniku na cześć bohaterów wojny.
Kolejny tom oprawiony również w czarną skórę był grubszy.O wiele grubszy..
Tom traktował o wyprawie Bractwa do innego wymiaru gdzie wspólnie z smokami walczyli.Co dziwne ta część tomu nie była spisana żadnym kwiecistym językiem,czy nie charakteryzowała się demonicznym charakterem pisma.Był to charakter człowieka twardego i skrupulatnego.
Z relacji wynikało że uczestniczył osobiście w wyprawie i na własne oczy widział śmierć mistrze Bractwa,Maksyma.Uczestniczył w bitwach,ba nawet dosiadł smoka co wydało się chłopakowi nie dorzeczne gdyż nie wierzył w smoki.Brał udział w ostatecznym szturmie na ostatni bastion wrogów.Wpisy urywały się gdy wrócił do macierzystego wymiaru i wyjechał z Bractwa.Następne wpisy mówiły o spotkaniu dziedziczki tronowej Eire z jej zaginioną rodziną.Na dalszych kartach była umieszczona historia odzyskania tronu.Kronikarze powołują się na świadka który uczestniczył w tych wydarzeniach ale de facto nie należał do Bractwa.Wpisy urywały się na datach 100 lat w tył kiedy to na kontynent spadła zagłada.
Księga o legendzie tronowej Eire była kopią,trochę przesłodzoną przedostatnich wpisów czarnej kroniki(jak nazwał ją w myślach Asael).Po kilku zdaniach znudził się księgą.Zabrał z sobą księgi i podszedł do bibliotekarza.
- Dziękuje bardzo.Mam pytanie.. wie pan skąd dokładnie i kto napisał te jak to nazwę Czarne Kroniki ?
Offline
- ... Rod?! - Wyraz zdumienia na twarzy Pokrzywy był z pewnościa bezcenny. Przez chwilę nie mogła opanować wzruszenia. - Ty... - Po chwili jednak wróciło do niej najświeższe wspomnienie - ... o mało mnie nie zabiłeś! Nie miotaj więcej we mnie książkami ani zreszta czymkolwiek, dobrze? - Po czym potargała go po czuprynie.
Offline
Pokrzywa
-Już nie bedę ciociu.-odpral z usmiechem.-A jak tam ciocia Karen?
Samurai
-Nazwisko autora powinno byc wytłoczone na okładce albo zapisane na pierwszej karcie. jeśli tam nie ma to nie było go w ogóle albo uznano że nikt nie powinien go znać.
Offline
Westchnęła cieżko.
- Sama chciałabym wiedzieć... wiesz, jak to z nami jest: jak jesteśmy razem, to nawet mieczem nie oddzielisz jednej od drugiej, a gdy same się rozchodzimy, to nie możemy się potem znaleźć. Ot, takie z nas łaziki... Jednak, jak już ją znajdę, uprzedzę, żeby nie wchodziła do biblioteki świątynnej, bo mały Rod wyrósł nam na nałogowego palacza, jak tu mi powiedziano jasno i wyraźnie. - Zaśmiała się cicho.
Offline
Dante paskudnie zaklął.Takich przekleństw nauczył go krasnolud Khorn z Bractwa.Ukłonił się lekko i podziękował za okazany czas.
Całe swoje notatki schował głęboko w torbie.Wyszedł z komnaty i przeszedł przez niedawno zdewastowaną mniej ważną komnatę biblioteki.Nie zważając na nikogo ruszył do wyjścia pożegnał się tylko skinieniem głowy z bibliotekarzem i wyszedł z Świątyni wprost na ulice.
Offline
-Niech mi ciocia droga tak nie wypomina bo to zapewne rodzinna przypadłość-pakowanie się w klopoty.-odparł rod uśmiechając się bezczelnie.-Mogę zaprosic swoją strą ciotkę do karczmy w celu upicia jej najlepszymi trunkami?
Offline
- Nie, nie możesz. Szukam czegoś, a poza tym zapamiętaj to sobie: najmocniejszym trunkiem, jaki pija twoja ciotuchna od stu lat była i jest herbata, jasne? - Pogroziła mu żertobliwie palcem.
Offline
-Nie udasz się ze swoim siostrzeńcem do karczmy? Nie widzieliśmy się okrągłe sto lat! Zamiast tego wolisz szukac jakichs ksiąg.-westchnał.-No dobrze, zakladam że im szybciej je znajdziesz tym szybciej ruszymy porozmawiać więc powiedz czego dokładnie poszukujesz?
Offline
- Jak już mówiłam, kroniki rodzinnej - westchnęła czując, że spędzenie jakiejkolwiek chwili w tej bibliotece, zanim staruszek będący Mistrzem Ksiąg ich nie wyrzuci za zakłócanie spokoju wartoby ograniczyć do minimum. - W sumie, co za różnica... I tak nigdzie mnie nie gonią te papiery, może i masz racje... ale wiesz, co? Za tą starą ciotkę to ci kiedyś dam przez łeb.
Offline
Pokrzywa szła za Valentinem, stopniowo odzyskując spokój. Na tyle nawet, że z uśmiechem mogła stwierdzić, że gdy Arcykapłan milczy, nie jest takim złym kompanem.
Offline
Przeszli przez bramę i skręcili w lewo. Po chwili dotarli do właściwych wrót zamku. Zamkniętych i stzreżonych przed dwoch gwardzistów. Na widok Valentine'a otworzyli oni drzwi i kapłan z Pokrzywą znaleźli się w środku.
-Witam w sercu Sanktuarium.
Offline
Pokrzywa zatrzymała się na chwilę. Nie czuła się dobrze w takich miejscach i poczuła dziwną potrzebę, by natychmiast wydostać się na otwartą przestrzeń.
- Dziekuję, że mnie tu dopuściłeś - powiedziała zmieszana, rozglądajac się niepewnie dookoła.
Offline
Znajdował się w szerokim orytarzu, ktorego gołe kamienne ściany onwieszone były gobelinami i obrazami. Co kilka metrów z głównego korytarza odchodziły w prawo i w lewo kolejne.
-Powinnas dziękować.-odparl Valentine i poprowadził ja dalej. Cały czas szli głownym korytarzem. Co pewien czas mijali jakieś wieksze drzwi z przybitymi do nich tabliczkami. W końcu stanęli przed niewielkimi drzwiami pilnowanymi przez gwardzistów.
-No to jesteśmy. masz jakieś uczulenie na magię?
Offline
-To dobrze. Jeszcze byś mi bibliotekę zniszczyła.-odparł i podszedł do drzwi. Wyciągnął skądś pęk kluczy i zacząl otwierać mnóstwo zamków mamrocząc zaklecia. Po chwili drzwi sie otworzyły. Za nimi znajdowały się spiralne schody w dół. A na ich końcu kolejne drzwi. Te również Valentine otworzyl w podobny sposób jak poprzednie. Za nimi znajdował się krótki korytarz z nastepnymi drzwiami a za nimi już własciwa biblioteka. W przeciwieństwie do klasztorenej ta była zakurzona a ciemne półki uginał się od tomów, których dotknięcie groziło rozsypaniem kart.
Offline
Pokrzywa westchnęła, nie miała jednak czasu, by zachwycać się wszystkimi książkami.
- A zatam, pod którą nogą którego stołu mam szukać? - Spytała pół żartem.
Offline
-Pod tą.-odparł valentine wskazując najbliższy po którego nogą rzeczywiście znajdowała się rzeczona księga. Wyglądała jednak zbyt nowo jak na cos co ma parę setek lat.
Offline