BRACTWO FANTASY
-Raczej nie,nie rusza cudzych rzeczy-zapewniła Yliena gdy Nik wdrapał się na jej ramię.Pogłaskała zwierzątko,ale czyniła to powoli,jakby niechętnie.Nie było tego widać,lecz posmutniała.
Offline
Nik bez oporów nadstawił łepek i grzbiet do głaskania.Wyczuwał komu może ufać komu nie,jak każde zwierzę.Yliena cieszyła się,że poza nią ktoś polubił tego futrzaka.
Offline
Pokrzywa spojrzała na zwierzaczka, nieco zdziwiona jego ufnością.
- I pomyśleć, że jeszcze parę lat temu zwierzaki takie jak ty uciekały przede mną w popłochu...
Offline
//przepraszam bardzo drogie panie ale ruszamy:P//
Nabór trwał do końca dnia a następny upłynął naładowaniu okrętów na długą podróż. Jak większość z członków wyprawy (było ich około 100) zauważyła Ervic kierował się dość prostymi zasadami przy wyznaczaniu ludzi na okręt: kłopotliwi na starą małą i podniszczoną Gertrudę (ok. 30) niekoniecznie przydatni na nieco bardziej okazałą ale jednak niemłodą Elwirę (ok. 35) a Ci którzy zyskali uznanie w oku Ervina albo po prostu wolał ich mieć w zasięgu miecza dostali komfortowe kajuty na nowiutkiej Matildzie (ok. 35).
Ostatniego dnia przed rozpoczęciem rejsu na pokładzie pojawił się sam Vincent von Roden wraz z bratem Albertem. Ten drugi jako rzeczoznawca miał popłynąć wraz z nimi. Był to wysoki i chudy mężczyzna w wieku około 45 lat. Od razu widać było że ma nierówno pod sufitem, był roztrzęsiony i przeżywał wszystko jak mrówka okres no i oczywiście działał na nerwy Ervicowi który jednak nie miał nic do powiedzenia w tej sprawie.
O świcie dnia następnego okręty odbiły od brzegu.
Dallan wpatrywał się w oddalający się brzeg zdając sobie sprawę że przez kilka tygodni ten widok będzie mu obcy.
Offline
Wrad stał w kącie pokładu i przygladał się osobom na statku. "Takiego ścierwa jak oni nie chciałbym zakosztować" pomyślał patrząc na zbieraninę i mysląc o ich przydatności do spożycia.
Offline
- To zależy od tego, czego szukacie - powiedziała Pokrzywa, podchodząc do nich. - Wybaczcie, że się wtrącam, ale też chciałam spojrzeć na brzeg, zanim zniknie, a wolę stanąć przy kimś, komu ufam.
Offline
Karen opuściła towarzyszy w poszukiwaniu odpowiedniej kajuty. Niedawno przecież wróciła z poprzedniej podróży i przydałby się jej chociaż krótki odpoczynek
Offline
-szukamy pewnej rośliny leczniczej- odparł Dallan- występującej tylko na Minhiriath... a co do zaufania... najbardziej jego niegodne typy wylądowały na Gertrudzie tutaj z tego co widziałem nie ma tak źle...
Pod pokładem Gertrudy wylegiwało się na kojach kilka postaci. 5 osobowa grupa orków nuciła wspólnie jakąś piosenkę. Młody krasnolud szlifował topór, 3 drowy siedziały po turecku na podłodze, reszta była poukrywana w cieniu...
Offline
- Tego nie można być nigdy pewnym, Dallanie. Pragnę jednak wierzyć, że wy faktycznie nie wbijecie mi noża w plecy - uśmiechnęła się ponuro. - Ach tak, widziałam, że rozmawiałeś z Arcykapłanem w karczmie. Mam nadzieję, że przynajmniej ciebie potraktował przyzwoicie... Ma irytujący zwyczaj włażenia w cudzy życiorys w dość... problematyczny sposób... a teraz pozwolicie, że również udam się na spoczynek.
Dogoniłą Karen i zarem z nią udała się na poszukiwania spokojnej kajuty.
//Mój net szaleje, wybaczcie.//
Offline
-Przynajmniej nikt nie będzie sie naprzykrzał-powiedziała cicho Yliena,gdy tylko Pokrzywa się oddaliła-Nie zauważyłam jak do tej pory nikogo kto...wiedziałby coś o naszej rodzi.nie-dodała ciszej.
Offline
-a ja wręcz przeciwnie czuje się obserwowany... najlepiej też chodźmy odpocząć... jakoś męczy mnie ta żegluga- oboje udali się do kajuty którą dzielili z Karen i Pokrzywą
*hop*
Płynęli już 8 dni jednak nikt nie spodziewał się żeby podróż mogła się szybko skończyć. Czasami w nocy Dallan był proszony żeby na zmianę z innymi magami nieco przyspieszać rejs dmuchając w żagle nieco silniejszym wiatrem. Była właśnie jedna z takich nocy. Matilda płynęła delikatnie przed pozostałymi okrętami. Dallan siedział na pokładzie praktycznie sam nie licząc na wpół drzemiącego sternika i stróża na bocianim gnieździe...
-miewałem ciekawsze noce...- mruknął sam do siebie ziewając przeciągle
Offline
Arcymistrz Bractwa Horten Worial
...
Offline
//jakiś TGV z tej wyprawy //
Asael przytaknął.
- Dobrze.Z resztą.. arcymistrz powiedział mi to samo co Tobie.A o to czy wybiorą ścieżkę Światłości jak to określiłeś mistrzu, nie musisz się obawiać.Nie wiedzieć czemu ich krewnym jest Elevaster i mam słuszność twierdzić że pochodzą od tego westela.Gdy do ich pokoju przybył jakiś pomniejszy i śmieszny demon o białej skórze zarówno Dallan jak i Yiliena zareagowali wrogo na obecność demonicznej istoty.Na tym opieram swoje przypuszczenia. - powiedział.Odchrząknął cicho i dodał po chwili. - Będą dobrym nabytkiem do szeregów Bractwa.
Offline
Colin Vexil napisał:
...
//niech żyją treściwe posty...
W związku ze zmianą mojej wizji Silverena, chciałbym, żeby wszyscy zapomnieli o jego tożsamości, a szczególnie kapitan, ktoremu ją zdradził Tą tożsamość znają tylko najwyżsi urzędnicy złej frakcji, czyli tutaj obecny tylko Wrad. No i ci ktorzy go znali jeszcze ze starego kontynentu moga go poznac. Dziekuje //
Offline
Arcymistrz Bractwa Horten Worial
Khorn zamyślił się.
-Ciekawe... No nic, miejmy nadzieję, że będzie dobrze a jeśli bogowie pozwolą, to nasz w tym wysiłek, aby ich żywych do dom wrócić. Psiamać, późno się zrobiło... Chyba teraz ten dzieciak pomaga z wiatrem, pójdę zobaczę co u niego.
Khorn wyszedł z kajuty i podszedł do Dallana.
-Nie śpij.
Powiedział żartem uśmiechając się przyjaźnie.
Offline